czwartek, 7 października 2010

Annapurna Base Camp 4130m npm

Czas na troche prawdy o przebywaniu w wysokich gorach...niepodwazalnie jest magicznie, a bliskosc szczytow, to niesamowite wrazenie. Rytm dnia wyznaczaja wschod i zachod slonca, gdyz elektrcnosc nie jest doprowadzona w wyzsze rejony. Budzimy sie tuz przed switem by zobaczyc, jak okoliczne szczyty zalewaja zlotym blaskiem.

Nastepnie chowamy sie ponownie do cieplego spiwora, w oczekiwaniu jak sloneczne promienie zaleja cala doline i zrobi sie dopowiednio cieplo, by zaczac kolejny dzien. Slonce przynosi znosna temperature, bez niego pojawia sie przejmujacy chlod. Gorzej, gdy chmury zaslonia niebo zbyt wczesnie skazujac nas tym samym na koczowanie w lozkach w oczekiwaniu na przeblysk slonca lub kolejny dzien.


Czas zaczyna sie dluzyc, gdyz nie mamy ze soba zabawiaczy takich jak: telewizor, komputer czy ksiazka. Atrakcja jest wiec posilek zmuszajacy do wyjscia ze swego pokoju, a przy okazji milo rozgrzewajacy organizm od srodka. Gdy zapada zmrok gorska jadalnia wypelnia sie ludzmi. Kazdy wybiera kolacje, nawiazuja sie sympatyczne rozmowy, wspolne gry w karty, a w pomieszczeniu robi sie odrazu cieplej. Te wieczory sa wyjatkowe i dlugo bedziemy je wspominac. Podobnych, w miescie na dole, nie mozna doswiadczyc.

Spanie wysoko, na ponad 4000 m npm oznacza, ze noc nie bedzie nalezala do najprzyjemniejszych. Zmniejszona ilosc tlenu i inne cisnienie maja rozny wplyw na poszczegolne osoby.  Jednych boli jedynie lekko glowa, innie traca apetyt i czuja nudnosci, a w najgorszych przypadkach konieczna jest natychmiastowa ewakuacja do nizej poloznego miejsca. Naszych przewodnik np, kilka lat temu, przy swietle latarki schodzil 2 godz ze swoim turysta na wyskosc 3700m npm, bo ten nagle wieczorem zrobil sie bialy jak sciana i wymiotowal okropnie. Przecietny czlowiek nie przywykl do takich warunkow i nigdy nie da sie przewidziec, jak organizm zareaguje. U nas wystapil na szczescie jedynie lekki bol glowy, za to apetyt dopisywal ponad przecietnie, rujnujac przy okazji zalozony dzienny budzet;)
Wyczytalam kiedys w ksiazce o gorach, ze gdyby czlowieka mieszkajacego na normalnych wysokosciach przewiezc jakims super helikopterem (ktorego jeszcze nie wymyslono) na szczyt np Everest, to przezylby tam jedynie kilka minut. Z wysokscia wiec nie ma zartow i szczerze mowiac duzo przyjemniej chodzi sie po nizszych gorach.


No ale bylysmy, widzialysmy i na pewno nie powiemy, ze nie warto! Doszlysmy wlasnonoznie realizujac przy okazji niezamierzony projekt "Nike. Just do it".

Przejscie w bucikach Nike 80 km gorskimi sciezkami, az do 4130m npm okazalo sie, jak najbardziej mozliwe. Przyswiecala nam idea "Just do it". Okazalo sie, ze zejscie z tej samej wysokosci w sandalach sportowych nie bylo wariactwem, jak wiele osob sadzi. Gdy cisnacy mnie od dwoch dni przy podejsciu but spowodowal pierwsze zly, powiedzialam "DOSC" i "Just do it"...zeszlam w sandalach.