środa, 28 kwietnia 2010

wielkie przygotowania do sezonu


Jest fantastycznie!
Nareszcie na niebie zawitalo slonce, koszmarny wiart sie chyba wywial w inne czesci Europy, a my siedzimy nad Morzem Czarnym w Bulgarii i robimy NIC :)

Zafundowalysmy sobie 3 dni laby, by zachcialo nam sie znowu wskakiwac na siodelko i ruszac dalej w droge. Metoda dziala, bo dzisiejszy dzien rozpoczety slodka bulka i jogurtem nad brzegiem morza o 9-tej byl chyba najdluzszym dniem z ostatnich kilku lat. Spacerowalysmy trzykrotnie i ogladalysmy zycie miasteczka, ktorego mieszkancy skupili sie na jednym zadaniu: ‘przygotowac sie do nadchodzacego powoli sezonu turystycznego’.
Bo my jestesmy pierwszymi turystkami w okolicy i chyba nas sie nawet nie spodziewali, co potwierdza fakt, ze wszystkie hotele i apartamenty sie dopiero wietrza przed otwarciem. Trafilysmy wiec do jedynego otwartego hotelu, ktorego normalnie nasz budzet wyprawy by nie przewidywal, ale teraz hotel ten jest 3 razy tanszy, no i na dodatek, jedyny. To argument nie do podwazenia. Widok z balkonu wyglada tak:


Wracajac jednak do mieszkancow, to sa chyba w szoku, ze ktos im przeszkadza w malowaniu stoleczkow, zamiataniu tarasow i przygotowywaniu kramow. Znalazlysmy tylko dwie otwarte kawiarnie i 500 wymarlych budek, sklepow, sklepiczkow, galeryjek i knajpek. Widac juz jednak montowane polki, ubierane manekiny i wznoszone masowo drewniane budy. Ciesle i malarze maja rece pelne roboty i pewnie czesc dokanczanych apartamentow bedzie gotowa na najblizszy sezon. Jesli ktos posiada jakies wakacyjne zdjecia z Sezopolu lub Nessebaru, to prosimy o podeslanie, pewnie miejsca beda nie do poznania.

Brawo Bulgaria i Bulgarzy za przerobienie brzydkiego komunistycznego kaczatka w kure znoszaca zlote jajka. Stajemy sie swiadkami drugiego Costa Brava, tyle ze jednak tanszego, bo jeszcze nie w strefie Euro ;)



poniedziałek, 26 kwietnia 2010

pozegnanie z Rumunia

Wyjezdzamy, wiec czas sie na koniec rozliczyc.
Pomijajac pogode, ktora jak juz wiecie nie rozpieszczala, Rumunia byla zdecydowanie ciekawa. Najwiekszym zaskoczeniem byly chyba piekne miasta w Transylwanii. Dodatkowo jakos nie wyobrazalysmy sobie, ze mozna siedziec w ogrodku, na starym miescie, popijac kawke i nie byc atakowanym przez namolnych Cyganow. Po drugie gdzie sie podzialy te wszystkie Dacie? I jak to mozliwe, ze biednych Rumunow stac na zachodnie samochody?! No tak, zapomnialysmy, ze nie tylko Polska przeszla dluga droge i ogromne zmiany...
Szkoda, ze nie udalo nam sie pojechac do Bukowiny - to bylo jednak za bardzo na polnoc, a my przeciez obralysmy kierunek na poludniowy-wschod, no nic... kolejnym razem ;)
Trzecia refleksja dotyczy gor, bo ratunku, mieszkajac w Szwajcarii, jakos zupelnie mnie zaslepilo i zupelnie zapomnialam, ze poza Alpami istnieje cos jeszcze (o odpowiedniej wysokosci), co pod koniec kwietnia moze byc zasypane sniegiem. Niestety ten snieg zupelnie pokrzyzowal nasze plany - ze zdobyciem przeleczy i fantastycznymi widokami na wirazach.

W konsekwencji pokonalysmy gory droga w dolinie i poludniowa czesc kraju od razu zaprezentowala to, co znaczy prawdziwa Rumunia. Nawet sami Rumunii mowia, ze Transylwania to nie Rumunia, bo ma za duzo wplywow austryjackich i wegierskich. Ja tam jednak wybieram austro-wegry, bo poludniowe wioski wygladaja bardziej niz oplakanie, a Bukareszt szokuje bieda. Od razu wysypuja sie wszedzie Cyganie, syf na ulicach i czlowiek nie czuje sie do konca bezpiecznie. A moze to tylko dlatego, ze nie jestesmy u siebie? Bo przeciez znamy wiele miejsc w np Warszawie, ktore wygladaja bardzo podobnie. Wraz z uplywem godzin spedzonych w tym miescie, pierwszy szok mija, ale nie odmawimy wstawienia motoru do sieni hostelu. Podobno motory rozchodza sie tu jak cieple buleczki... brrr
Uwaga, uwaga !!!
Na dobry koniec przedstawiamy NAJWIEKSZY budynek w Europie!
I to wlasnie nie gdzie indziej tylko wybudowany w Bukareszcie :)) Parlament, za czasow Ceaușescu nazywany Palacem Ludowym.
Rozpoczecie budowy palacu wymagalo rozbiorki 7 km² centrum starego miasta i przesiedlenia około 40 000 ludzi z terenu planowanej budowy. Pracowalo przy nim 700 architektow i 20 tysiecy robotnikow, a koszt budowy wyniosl 3 miliardy Euro. Laczna powierzchnia wynosi 65 tysiecy m2, a palac posiada 1100 pomieszczen.
Nie udalo nam sie skorzystac ani z jednego w ramach noclegu w Bukareszcie ;)  Jak chcecie poczytac wiecej to zapraszamy tutaj.

sobota, 24 kwietnia 2010

nie ma lekko...


Mialy byc wczasy, piekne slonko, wiosenne ciepelko. Mialy byc cudne, krete drogi i male gorskie wioseczki. Zaginione w lesie monastyry i Cyganie, wszedzie Cyganie, bo przeciez Rumunia ma najwiekszy odsetek cyganskiej ludnosci.
I pewnie to wszystko mozna tu znalezc, ale gdy sie przyjedzie w sezonie bardziej letnim niz my. Bo nam tylki zmarzly na motorze, drogi gorskie okazaly sie byc zasypane swiezym sniegiem, a i Cyganow chyba wymrozilo, gdyz nie spotkalysmy zbyt wielu.
Po czterech dniach poddajemy sie i postanawiamy ewakuowac sie na poludnie.
No zobaczcie sami ... przeciez nie mozna tak sie ubierac, we wszystko co sie ma cieplego, bo to zaprzecza koncepcji wakacji!
A dodam jeszcze, ze oprocz wymienionych ubran Inga miala rowniez na sobie t-shirt oraz spodnie przeciwdeszczowe zalozone na motocyklowe. 
Ruszamy, wiec przez gory na poludniowy-wschod do Bukaresztu. Alpy Transylwanskie, niejako oddzielaja Rumunie polnocna - ta gorzysta, piekna i zadbana, od poludniowej – plaskiej, brudnej i cyganskiej.
No to prosze, oto foteki z Transylwani i Bukaresztu, nie bedziemy podpisywac – domyslcie sie sami;)


czwartek, 22 kwietnia 2010

urodziny u Drakuli

Dotarlysmy do samego centrum Rumunii. Po pokonaniu okropnego wiatru na drodze i wyprzedzeniu setek ciezarowek jestesmy nareszcie w Sibiu. Nie ruszamy sie przez nastepne 2 dni, bo nalezy sie nam chwila wytchnienia i moze jeden dzien bez motoru?

No i tak to wlasnie dzisiaj wypadlo, ze nie gdzie indziej, tylko tutaj przypadaja moje urodziny.
Dzien jak codzien... po prostu kolejny w naszej podrozy, ale za to okraszony Panem Drakula, ktorego spotkalysmy na ulicy.
Zyczyl mi duzo szczescia, ale przede wszystkim cieplejszych dni, bo cos ta wiosna nie nadchodzi. W gorach masa sniegu i bardziej przydalyby sie narty, niz te kostiumy kapielowe, co mamy zapakowane w walizkach ;)
A w ogole to dzisiaj chodzac po miescie znalazlysmy cos, co pozwolilo nam poczuc sie jak w domu!
Zobaczcie sami... przepyszne krakowskie precelki do wyboru z makiem i sezamem :)
"tanio... okazja... polecam... tylko 1 RON za sztuke"

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

jedno zero wiecej czy mniej...

No wiec tak, mialysmy zaplacic za hostel 180 kun chorwackich, tylko ze jakos w ostatniej chwili przed wyjmowaniem pieniedzy z bankomatu ubzduralo mi sie, ze to 1800 a nie 180.
Stoje wiec i robie kalkulacje w glowie, hmm... spedzamy w Chorwacji tylko jeden wieczor, wiec wezme drugie tyle, aby bylo na kolacje, piwko i poranne zakupy. Ok, no to zaokraglajac 4000 kun powinno spokojnie wystarczyc. Nie zniechecilo mnie nawet, ze takiej kwoty nie bylo w standardowym wyborze... coz jakies niskie nominaly widocznie tutaj maja.
Przycisnelam guzik i cudowna maszyna wyplula mi plik banknotow...o zgrozo, jak sie za chwile zorientowalam, odpowiadajacy kwocie prawie 600€ !
Przez reszte wieczoru chodzilysmy po Zagrzebiu i wymyslalysmy na 100 sposobow, jak wydac rzeczona kwote w jeden wieczor. Nie udalo sie, wiec jutro od rana szukamy kantoru, aby wyplaconne spontanicznie kuny zamienic na cos bardziej przydatnego w dalszej podrozy ;)

niedziela, 18 kwietnia 2010

kierunek wschod

Przesuwamy sie na wschod. Na razie po prostu bijemy kilometry, aby przedostac sie do Rumunii.
Szwajcaria milo i bez przeszkod, nie liczac oczywiscie motoru, ktory nie zapalil w chwili wyjazdu...Austria najpierw totalnie nas zauroczyla krajobrazami, a potem przemrozila do kosci. Ubralysmy wszystko co mamy cieple, jak rowniez spodnie przeciwdeszczowe ale i tak bylo malo. No coz, nikt nie kazal nam przeciez wyjezdzac tak wczesnie, wiec teraz bez zbednego marudzenia!
Jutro przez Ljubljane i nocleg w Zagrzebiu.
Trasa tego bicia kilometrow wyglada tak:

sobota, 17 kwietnia 2010

ostatnie przygotowania i START !

Wlasciwie pakujemy ostatnie rzeczy na motor i ruszamy....
Jedziemy w nieznane..
Szukamy przygody...
Cieszymy sie na nowe..

Praca pozostaje daleko..
Wygodne codzienne zycie tez..
Ulubione miejsca...
Znajomi...


Wrocimy jednak ..
ze swiezym powiewem pieknego swiata
nowymi doswiadczeniami i wspomnieniami ktorych nam nikt nie zabierze.
 
No to w droge!!

..........................................

Pieknie sie zaczelo, prawda? Bojowe nastroje, ostatnie uroczyste sniadanie u Madziary, delegacja pozegnalna i sprawne pakowanie motoru.
Potem ostatnie zdjecia i czas ruszac w droge.
Kaski na glowy, machamy lapkami, lzy plyna, moment podniosly i ... motor NIE ODPALA!
Cisnienie momentalnie spadlo do parteru i z wielkiego odjazdu klapa ;)
Padl akumulator. Motor odpalamy na popych i zamiast w wielka podroz ruszamy do serwisu BMW.
Tak wiec juz z nowa bateria i dwu godzinnym opoznieniem NARESZCIE ruszamy :)

piątek, 16 kwietnia 2010

wszyscy pytaja....

Okazuje sie, ze nawieksze zainteresowanie wzbudzalo nasze pakowanie rzeczy na wyjazd.
I wcale sie nie dziwimy, bo same do ostatniej chwili nie bylysmy przekonane, ze wszystko co wydaje sie niezbedne faktycznie zmiesci sie na naszym motorku.

Lista wygladala nastepujaco (to dla tych co ewentualnie tez planuja niedlugo jakies kempingowe wyjazdy i chca oszczedzic sobie robienia wlasnej listy)
- namiot + materace + spiwory
- butle + palnik
- kurtka softshell x2
- min wyposazenie kuchenne (typu talerze, kubki, sztucce, maly garnek do gotowania, cerata kuchenna na piknik)
- aparat fotograficzny + ladowarka + przelaczka
- apteczka
- przybory do szycia
- paski do mocowania dodatkowego bagazu (na bocznych kufrach)
- recznik x2
- kostiumy kapielowe x2
- jeansy x2
- bluza polarowa x2
- kamizelka polarowa x2
- chusteczka (tzw bandana) x2
- t-shirt x10
- sandaly sportowe x2
- klapki pod prysznic
- sznurek do bielizny
- latarka czolowka x2
- kosmetyczka
- notes + pisaki
- przewodniki i mapy
- netbook + akumulator
- pidzama x2
- bielizna
- plecaczek
- litr oleju do motoru
- zapiecie do motoru (1.2m)
- zapiecie do kaskow
- siatka metalowa na worek

na pierwszym zdjeciu - wszystkie ww rzeczy, przed spakowaniem
na drugim - wszystko juz pieknie schowane - hura!