niedziela, 12 września 2010

zabawa w Rzadowa ciuciubabke

Jesli ktos przegladnie przewodnik po Birmie, to moze nabrac wrazenia, ze przyjazd do tego kraju wiaze sie z ciagla zabawa w chowanego z rzadem. Lonely Planet podpowiada jak omijac oplaty turystyczne, z ktorych pieniadze zbiera rzad. Jak wybrac wlasciwy hotel, aby utarg trafil w rece lokalnych ludzi, a podatki placone panstwowym instytucjom byly jak najmniejsze. Jak planowac podroz by jak najmniej naszych dolarow trafilo w rece oficjeli.

Czlowiek wciaga sie szybka w ta antyrzadowa gre, choc na poczatku do konca nie rozumie przyczyny takiego bojkotu na kazdej linii.

Z biegiem czasu i kolejnymi rozmowami z mieszkancami miast i wsi, zaczynamy rozumiec coraz wiecej. Drobne zaslyszane czy przeczytane historie skladaja sie w logiczna, ale jakze smutna calosc. W codzienne zycie obywateli tego skomplikowanego kraju. Kraju rzadzonego od lat przez wojsko. Rzadu podejmujacego na swoja wojskowa logike, tragiczne gospodarczo decyzje. Kulejacej gospodarki doprowadzajacej ludzi do skrajnej biedy, ktora z kolei prowadzi do desperackich protestow. Protestow tlumionych silna wojskowa reka i dyktatura lamiaca podstawowe prawa czlowieka.
Wydarzenia takie nie pozostaja bez echa i szybko swiat zaklada embargo gospodarcze na Birme, bojkotuje wszelkie kontakty, odradza turystyke. Wojskowy rzad daje sobie rade, zajmuje prywatne posiadlosci, zwieksza oplaty, otwiera rynek wymienny z Chinami. Ludzie natomiast nie maja pracy, perspektyw, a czesto nawet podstawowego jedzenia. Nie moga protestowac, bo z wlasnego doswiadczenia wiedza jak to sie skonczy.

Moznaby dyskutowac bardzo dlugo, a przykladow absurdow i wielkiej niesprawiedliwosci slyszalysmy mnostwo. Najgorsze jest to, ze na samym koncu tego lancucha przyczyn i skutkow jest zawsze ta sama osoba. Najbardziej bezbronny zwykly czlowiek. Birmanczyk, ktoremu zalezy by wykarmic rodzine i moze ktoregos dnia doczekac lepszych czasow. Sprawiedliwych i madrych rzadow dla siebie i swoich dzieci. Demokratycznych wyborow i wzrostu gospodarki. Nie bedzie to jednak rok 2010, bo choc wybory zaplanowano na poczatek listopada, nikt nie ma zludzen co do ich wyniku. Maja byc niewojskowe, tylko obywatelskie, wiec kandydaci posciagali mundury i udaja ze nigdy nie byli generalami.

Po takiej lekcji z zycia Birmy, pelne zapalu podejmujemy  i my zabawe w ciuciubabke. Gdy sie da omijamy zabytki i atrakcje z rzadowymi oplatami, a zaoszczedzone dolary wydajemy w lepszy sposob... taka mamy przynajmniej nadzieje.
Co innego, jak nie nadzieja pozostalo jeszcze tym serdecznym i nadal mimo wszystko usmiechnietym ludziom.