piątek, 3 września 2010

Inle Lake

Zupelnie nie wiadomo od czego zaczac...jestesmy tak zachwycone miejscem, w ktorym sie znalazlysmy, ze az brak slow, zeby to opisac. Po 16 godzinach jazdy autobusem zamieszkalysmy w cudownym miejscu, posrod cudownych ludzi. Trudno powiedziec co tworzy bardziej ten niesamowity klimat, czy szalenie przyjazni mieszkancy regionu, czy niesamowite, wrecz uniklane warunki w jakich zyja.

Czas zatrzymal sie tu w miejscu, a my mamy okazje sie wszystkiemu przygladac z bliska. Wynajelysmy wiec pana z lodka i dzisiejszego poranka wyruszlismy we trojke na odkrywanie rozmaitych zakatow jeziora Inle.

Tysiace ludzi zyje tu w wiekszych i mniejszych osadach na wodzie. Domki zbudowane sa na bambusowych lub tekowych palach, a w domostwach znajdziemy to wszystko, co widujemy w zwyklej wiosce: kury, psy, koty, doniczki z roslinami na werandzie, pokoj dzienny z TV, pranie suszace sie na balkonie. Nietypowa jest tylko organizacja lazienki, ktora tu zuplenie nie ma racji bytu. Woda wokol domostwa stanowi nieogranizone zrodelko do kapieli, prania czy zmywania naczyn. Nie watpimy rowniez, ze sluzy jako toaleta, choc bezkresne jezioro sprawia iz nie widac nigdzie nieczystosci.

Lodke posiada kazdy, bo bez niej niemozliwe jest plywanie do sklepu, sasiadow czy szkoly. Ogladalysmy, jak w jednej wiosce produkowane sa lodzie. Dlugie i  potezne plywajace potem na silniku zabieraja mnostwo towarow i pasazerow. Male napedzane wioslami, dla tych ktorych nie stac na wiekszy wydatek.
Mezczyzni wypracowali tu specyficzny sposob wioslowania noga. Pozwala to szybciej pokonywac wieksze odleglosci, a rybakom rownoczesnie rekami rozrzucac sieci i wprawiac noga lodke w ruch. Wyglada to imponujaco, gdy utrzymujacy sie na jednej nodze na skraju lodeczki rybak druga wykonuje zgrabny piruet wioslem.
Rozmaite lodzie przemierzaja jezioro...jedni wioza towary z targu, inni wylawiaja nadmiar roslinnosci, chlopcy myja lodki i siebie, kobiety zmieraja mul na swoje wodne ogrodki. Trudno uwierzyc, ale jezioro stanowi idealne miejsce na uprawe warzyw. Teraz mamy sezon pomidorowy, ale w lecie uprawia sie kalafiory, ogorki, papryczki i wiele innych jarzyn. Powbijane w dno bambusy stanowia szkielet grzadek, zapobiegajac ich rozmywaniu. Kolejne przychodza wartwy roslin plywajacych, mulu i glonow, az powstaja gtowe na przyjecie sadzonek plywajace grzadki.
(zdjecie 3, 4, 5)

Ogrodki i wioski poprzecinane sa setkami kanalikow, gdzie na te mniejsze moze wplynac tylko mala, wioslowa lodka. W takich wioskach znajdziemy wszystko: mini restauracje, plywajace sklepy, rotacyjny targ rozmaitosci, czy nawet male rodzinne produkcje. Zwiedzilysmy sklep ze srebrem, obserwujac wszystkie etapy produkcji poczwszy od topienia kruszca, a skonczywszy na szlifowaniu, grawerowaniu i polerowaniu bizuterii.

W innym miejscu ogladalysmy nie tylko tkanie jedwabnych szalikow i chust, ale rowniez jak powstaje duzo drozsza tkanina. Z korzeni lotosu wyciaga sie mikroskopijne nitki, ktore po polaczeniu i wzmocnieniu nadaja sie do tkania materialow. Taki szaliczek kosztuje 3 razy wiecej niz jedwab, ktory do tej pory uwazalysmy za droga i szlachetna tkanine.
Kolejny przystanek zaowocowal nareszcie zakupami, po samodzielnym skrecniu cygara z (uwaga!) filtrem i banderola postanowilysmy nabyc kilka. Bedzie na specjalne okazje, wiec Baska i Ania...szykujcie sie na cygarowy wieczor w Laosie, jak juz do nas dolaczycie ;) Testowalam na miejscu, wiec towar jest sprawdzony.
W rozmaitosci atrakcji dzisiejszego dnia ogladalysmy (niestety...) rowniez kobiety z plemienia zyjacego na pograniczu Chin i Tajlandii, ktorym zakladane sa metalowe obrecze na szyje. Kolejne kolka tak wydluzaja im szyje, ze po jakims czasie zdeformowane kregi nie potrafilby juz uniesc ciezaru glowy, bez metalowej podpory.
Zostalysmy przywizione do miejsca z pamiatkami, ktory takie "kobiety zyrafy" trzyma, jak w ZOO, po to zeby sciagac turystow wlasnie do ich, a nie innego sklepu. Wrazenie bardzo przykre! Smutny los "zwierzatek w klatce", ktore za marne grosze trzymane sa jako marionetki na przedstawienia. Prawie nie mowia jezykiem lokalnym i nikt nie rozumie ich jezyka. Obrecze sa im nadal zakladane, bo jest zainteresowanie turystow, zeby zrobic unikalne zdjecie.

Poczulysmy, ze to bardzo nieodpowiednie. Nie mamy pamiatki z tego miejsca i nie mamy zdjecia. Niech inni biora na siebie ta odpowiedzialnosc...