poniedziałek, 22 listopada 2010

splyw na detce

Wypozyczajac stara detke z ciezarowki nie mialysmy pojecia, jakiej frajdy nam ona dostarczy. Slyszalysmy juz wczesniej o popularnych w Vang Vieng (Laos) splywach rzeka, ale spodziewalysmy sie raczej, ze to kolejna przereklamowana turystyczna atrakcja.

Z samego poranka, w kostiumach kapielowych stawilysmy sie u drzwi garazu, ktory posiada monopol na wypozyczanie detek w miasteczku. Niestety, dwie zawodniczki, z powodu przeziebienia zmuszone byly zrezygnowac z naszej gumowej ekspedycji. Ruszylysmy wiec w skladzie "Ania & Ania" oczekujac tlumu pijanych Anglikow, udajacych sie w tym samym co my kierunku. Ktos kilka lat temu wpadl na genialny pomysl, ze skoro bialy czlowiek decyduje sie leniwie splywac rzeka przez dwie godziny, to pewnie chetnie zatrzyma sie na co do picia, gdzy zobaczy rzeczny bar. Po pierwszym powstaly nastepne i  jeszcze kolejne, tak wiec obecnie wiele osob traktuje splyw, jako egzotyczny alkoholowy maraton.



Wiec, ze atrakcja przyciaga sporo glosnego i pijanego towarzystwa my, spokojne dziewczynki wyruszylysmy wczesnie rano, przed wszystkimi. Mialo byc sportowo i niealkoholowo, ale... jeszcze przed wejsciem do wody przywitano nas kieliszkiem lokalnej whisky. Sympatycznie rozluznila miesnie, co ulatwilo przyjecie pozycji, okraczno oponowej z pupa mocno umoczona w rzece. Po 15 min lagodnego dryfowania, chlapania sie woda i krecenia mlynkow na detce, postanowilysmy zakotwiczyc do jednego z barow. Zaciekawila nas drewniania konstrukcja hustawki nad woda, gdzie wykonuje sie skok z 12 metrowej wiezyczki, ladujac nastepnie w wodzie. W knajpeczce bylysmy jedyne, nie liczac laotanskich turystow, ktorzy widzac dwie biale niewiasty w kostiumach kapielowych, zapragneli zrobic sobie z nami pamiatkowe zdjecie. Po jednej sesji byla kolejna, a my najwidocznie rozgrzane rola modelek postanowilysmy zakupic zimne piwo. Do piwa nalezaly nam sie dwa shoty whisky gratis. Jedna Ania wspierala druga doradzajac popitke piwem i juz za chwile splywalysmy dalej, czujac przepelniajace nas szczescie i lekki rausz w glowie. Mozecie sobie wyobrazic, jak wygladal nasz dalszy splyw. Mimo, ze ruzszylysmy na dlugo przed grupami imprezpwych detkarzy, nie udalo nam sie uchronic przed alkoholowym przeznaczeniem tej wyprawy. Basia i Inga wylowily nas w miasteczku, gdzie wielkie szczesliwe przybylysmy z godzinnnym opoznieniem.