poniedziałek, 9 sierpnia 2010

wioski Philipa Morrisa

Nareszcie sie udalo! Ucieklysmy z uczeszcznych tras i oto jestesmy w zagininej na zboczach wulkanu Rinjani, wiosce Sapit. Dojechalysmy na pace pick-up'a razem z 4 kaczkami, wieloma tuzinami jajek w wytlaczankach i lokalnymi ludzmi Sasak, wracajacymi z targu do domu. Warto sie bylo tluc przez 30 km, dziurawa droga pod gore. Oprocz nas jest tu tylko para Francuzow, ale i oni dzis wyjezdzaja. Z werandy naszego mini domku roztacza sie malowniczy widok na odlegle morze i kolejna indonezyjska wyspe, Sumbawe. Tam bedziemy juz za 2 dni.

Dzisiaj rozkoszujemy sie niesamowita okolica, poryta doslownie wszedzie uparawami tytoniu. Co kilka krokow spotykamy kobiety segregujace liscie tytoniu na rozne klasy jakosci, ukladajace je w sterty i mocujace je do suszenia do bambusowych tyczek. Widzimy tez dziewczynke w wieku 4 lat moze, ktora juz teraz uczy sie od swojej mamy, jak wiazac tytoniowe liscie, aby mogly sie suszyc przez kolejne dni. 
Wieczorami wszedzie unosi sie zapach z okolicznych suszarni, a zaproszenia na wypalenie papierosa nie maja konca. Pracowac musza cale rodziony, bo inaczej nie wystarczy pieniedzy na zycie. Na edukacje niestety nie stac wszystkich, wiec wiele osob nie czyta i nie pisze. Probujemy rozmawiac na migi, bo podstawy angielskiego zna tylko kilka osob. Okazuje sie, ze za przygotowanie jednego rzedu tytoniu do suszenia, kobiety zarabiaja ok. 100 rupii (czyli ok.0,01$). Dla porownania jeden rok szkolny dla dziecka potrzeba      3 000 000 rupii.

Dzieci widzac nas przechodzace obok krzycza "tourist! tourist!", wybiegaja na droge machajac raczkami i zupelnie nieskrepowane mowia do nas po indonezyjsku.

Nad wioska Sapit kroluje potezny meczet. Buduje go dla swoich wiernych...no wlasnie KTO? Ogromna dysproporcja pomiedzy domami mieszklanymi i ta monumentalna budowla gleboko zastanawia. Po co tak duza swiatynia, skoro w okolicy sa kolejne cztery? Kto sponsoruje ta kosztowna budowe? Mieszkancy rzucajcy ofiry na tace?...nie sadze. Bliski Wsch. bogaty w rope i chetnie szrzacy idee islamu? Moze...

Jest jeszcze inny krol w okolicy, jeszcze potezniejszy i bogatszy, przynoszacy nieustanne zajecie wiesniakom i male fortuny wlascicielom plantacji. Jego obecnosc czuc niemal w kazdym oddechu. Czym byloby to miejsce bez niego? Moze nie istnialoby nawet na mapie. Krol Phillip kupuje i rozdziela. Dyktuje warunki i wymaga. Philip Morris jest glownym pracodawca okolicznych wiosek.