środa, 18 sierpnia 2010

kryzys...

Sa takie dni, ze czlowiek zaczyna watpic w slusznosc podjetych decyzji. Na szczescie sa to dni wyjatkowe, ale...no wlasnie takie ALE sie zdarzylo.

Zakwaterowalysmy sie w luksusowym osrodku, tuz przy plazy, z pieknym ogrodem i nie mamy zamiaru go opuscic przez nastepne 3 dni. Odgrodzilysmy sie od swiata zewnetrznego namiastka luksusu i tak jest dobrze. Wlasciwie, to wcale nie jest dobrze...stworzylysmy sobie tutaj sanatorium. Urzad dochodzi do siebie po zatruciu pokarmowym, ktore na szczescie bylo krotkotrwale, ale pozbawilo ja calej energii (czy ktos jest w stanie wyobrazic sobie Urzeda bez energii?;) 
Ja natomiast lecze przeziebienie, ktore wcale nie chce sie ode mnie odczepic. Nie jestesmy w stanie nawet pomyslec o potencjalnych ciekawych miejscach , ktore moga byc w okolicy. Raz, ze nie mamy sily, dwa - ochoty, trzy - chyba juz zmeczone jestesmy Indonezja, no i cztery - tesknimy. Tesknimy ogromnie. Tak, tak...  zatesknilysmy za naszym wygodnym zyciem w Genewie - croissantami, jeziorkiem i gorami. Zatesknilysmy za Krakowem - za ogrodkiem i pysznymi posilkami na werandzie. Za motorkiem, ktory daje nam swobode w podrozowaniu. Za naszymi bliskimi, przyjaciolmi i wszystkimi ulubionymi miejscami.
Pojawiaja sie dziwne mysli o powrocie, teleportacji choc na chwile...
Jakos smutno nam sie zrobilo...hmm, a moze to wynik rozstania z Magda i Tadkiem?
Poznalismy ich plynac z Sumbawy na Flores. Przejechalismy razem prawie cale Flores spedzajac wspolnie troche czasu. Niewinne poznanie na promie przynioslo nam wspanialych kompanow, z ktorymi mozna sie bylo i smiac i powaznie dyskutowac. Zdecydowanie latwiej i weselej bylo podrozowac razem.
 
Magda, Tadek - bardzo dziekujemy, to byl wspanialy czas! Mamy nadzieje na kolejne spotkania...
 
Nasze drogi rozeszly sie w wiosce Moni, tuz kolo Parku Narodowego Kelimutu, czyli trzech kolorowch, powulkanicznych jezior. Kolor ich wody zmienia sie raz na jakis czas, co spowodowane jest roznymi mineralami rozpuszczajacymi sie w jeziorach. Lokalni ludzie wierza natomiast, ze dusze zmarlych koncza tutaj swoj zywot, a rozne zabarwienie jest wlasnie z tym zwiazane. W latch 60-tych mialy kolor czerwony, bialy i niebieski. Obecnie zielonkawy, szmaragdowy i coca-cola.
Magda i Tadek ruszyli w swoja strone, a my rozmyslamy nad przewrotnoscia ludzkiej natury. Gdy zyjemy w rutynie codziennego dnia, tesknimy za odleglymi egzotycznymi miejscami. Gdy nie ruszamy sie dalej niz obreb domu i biura, krzyczymy za wolnoscia. Jedzac codziennie bagietki i croissanty wzdychamy z utesknieniem za bochenkiem polskiego chleba. Dzisiaj, bedac na Flores i majac wszystkie piekne miejsca na wyciagniecie reki... chcemy do domu.

Podrozowanie poszerza choryzonty i uczy. Nie tylko o innych odleglych miejscach, ale rowniez o sobie i tym co dla nas w zyciu jest prawdziwie wazne.

Wiemy jednak, ze to co dzis przezywamy, jest tylko malym podrozniczym kryzysem. Za kilka dni ruszamy w dalsza droge! :))