wtorek, 3 sierpnia 2010

ryz, potega wschodu

Dla nas bialych pola ryzowe kojarza sie specjalnie egzotycznie. Tak sie zastanawiam mijajac kolejne jeziorko porosniete zielonym szczypiorkiem, co stano ten magiczny urok - czy malutkie zalane poletka porozkladane tarasowo na zboczach i tworzace malowniczy zielony krajobraz, czy moze stozkowe trzcinowe kapelusze wystajace rownym rzadkiem ponad wode, poruszajace sie w jeden takt przy sadzeniu ryzowych sadzonek. A moze to swiadomosc ciezkiej pracy zwyklych ludzi, ktorzy przez cale miesiace tkwia w blocie nad kostki, za zgietymi plecami i rekami w mazi. Urzeka rowniez precyzja, bo kazda roslinka jest w takiej samej odleglosci od siebie, a rzadki wyznaczone sa jak od linijki. Uprawy, zwlaszcza te mlode wygladaja jak precyzyjny majstersztyk kreslarza. 
Zdejmujemy buty i spacerujemy po laczacych poletka groblach. Idziemy w kierunku indonezyjskich robotnikow, aby z bliska przyjrzeć sie jaki ma poczatek kupowana przez nas w Tesco paczka Uncle Ben's.
Pracownicy za ciezka prace zarabiaja ok. 30$ miesiecznie. Kupuja ryz po preferencyjnych cenach, wiec co poniektorzy moga  odlozyc po 10$, jakie to smutne. Nikt z nich nie bedzie mial domu z klimatyzacja i ogromna plazma, czy samochodu 4x4. I co z podrozami po swiecie? Ich oczekiwania sa nieco inne niz nasze europejskie...

Jestesmy na Bali, w miasteczku Ubud, prawie w srodku wyspy. Mieszkaja tu wiellcy artysci, ktorzy uciekli od zgielku bialego swiata. Na kazdym kroku widac galerie, galeryjki i jeszcze mniejsze sklepiki z rozmaitoscia wyrobow dla najwybredniejszego nawet klienta.