Dotarlysmy przez deszcze i bloto do cywilizacji. Pozostawilysmy za soba zapomniane przez wszystkich wioski i jestesmy w armenskiej metropolii. Stolica kraju, czyli Yerevan, niczym nie odstaje od stolic Europy wschodniej.
W centrum mnostwo zieleni, a ogrodkowe kawiarnie na bardzo wysokim poziomie. Oferuja wszystko, na co tylko mamy ochote, tyle ze za 3 razy nizsza cene niz w innych krajach. Nowe budynki rosna w gore, lecz wiekszosc z nich jest jeszcze niezamieszkala. Ceny chyba zaporowe i niewiele osob stac na zakup pieknego mieszkania w samym centrum miasta.
Widac piekne samochody, zwlaszcza te duze terenowe, ktore poradza sobie z dziurawymi drogami nieco latwiej niz przecietna Lada. Widac liczne wycieczki nadciagajace z armenskich wiosek, a rozpoznac je mozna po fantastycznych autobusach z innej epoki, jakimi docieraja do miasta.
Yerevan lezy u podnoza 4-tysiecznej gory Aragac. Z gornej czesci miasta roztacza sie malowniczy widok na swieta gore Ararat (5137m). W przeszlosci nalezala na do Armenii, teraz lezy jakies 30km od granicy, ale juz po stronie tureckiej. Bardzo chcialysmy gore zobaczyc, zrobic zdjecie i wstawic na bloga, bo to przeciez musi byc niesamowity widok... pewnie nawet lepszy niz patrzenie na oslawiony Mt Blanc w Europie;)
Aura pogodowa pomimo ze sloneczna, nie pozwolila nam zobaczyc Araratu w pelnej okazalosci. Zza chmury wystawaly tylko fragmety snieznej gory. Nie tracimy jednak nadziei, moze jutro rano sie uda zanim ruszymy w dalsza droge. A dla was wstawiamy 'zapozyczone' z internetu zdjecie, abyscie mogli zobaczyc o czym mowa.
Ponizej Inga wspinajaca sie na ostatnie schody podestu skad roztacza sie ten sam widok na Yerevan, tyle ze bez oslawionej gory w tle.A my w metropolii
.... pijemy kawy w zielonych ogrodkach
... podgladamy mieszkancow i ich jakze odmienna od naszej mode ubierania
... zwiedzamy zakamarki, aby poznac rowniez te 'ciemne' strony miasta
... przegladamy zdjecia z ostatnich 5 tygodni podrozy i wspominamy rozne male wydarzenia
... myslimy o was i zastanawiamy sie jak wam wiosna uplywa w powodzi
A jutro ruszamy dalej, do kolejnego zapyzialego miasteczka, gdzie czujemy sie zdecydowanie najlepiej ;)